Dobra, muszę przyznać, że jeżeli chodzi o robienie czegoś regularnie, to u mnie z tym licho. Jak po tym blogu widać, nie należę do osób, które prowadzą swoje życie systematycznie. Może nie potrafię, może nie lubię. Ale to już na pewno nie Wasza (z całym szacunkiem) sprawa.
Święta Wielkiejnocy, to dla mnie bardzo ciekawa zagadka. W tych dniach niektórzy chodzą przez te 3 dni do kościoła, kiedy przez większość niedziel tego w ogóle nie robią. Nie nie jestem gorliwie wierzący i w żaden sposób nie jestem oburzony, tylko stwierdzam fakt.
Rozmawiałem z proboszczem w jednej parafii. Rozmowa wyglądała tak:
-Niech będzie pochwalony, księże proboszczu.
-Na wieki wieków amen, co tam u Ciebie, co?
-Jakoś się kręci, proszę księdza.
-No widzisz, jakoś musi nie?
-A ksiądz to lubi TE święta?
-Jako osoba wierząca i kapłan, bardzo przeżywam te chwile.
-Wie ksiądz, że nie o to pytam.
-Wiesz, jako proboszcz, to też jestem zadowolony, bo przez te parę dni w kościele, zauważam ile ludzi hipotetycznie powinno chodzić co tydzień, a ile tak na prawdę chodzi.
-A jako człowiek?
-Sławciu, przecież właśnie Ci powiedziałem...
Urwała się rozmowa, bo ksiądz musiał coś szybko załatwić.
Ale w sumie miał racje, bo rzeczywiście tak jest, że w polskiej tradycji, niektóre święta są tak bardzo w nas zakorzenione, to nie wiadomo jak kto, by nie żył z wiarą na co dzień. To w te święta "ważne" i tak pójdzie. Oczywiście nie generalizuję, ale to taki zarys.
Pozdrawiam, Alleluja!