Chciałem dzisiaj Wam napisać o tym jak Axl Rose jeździ na blasku swojej przeszłości, o tych Gunsach, którzy tak na prawdę powinni nazywać się "Axl Rose and his friends". Ale nie mogę o tym napisać. Napiszę o czymś co wstrząsnęło mną paręnaście minut temu.
Postanowiłem się o godzinie 18:35 przejść gdzieś na spacer, bo stwierdziłem, że rozsadzi mnie z nudów w domu po zrobieniu paru prac i wypracowań, posprzątaniu mieszkania, korkach z matmy. Pomyślałem, należy mi się chwila relaksu.Ubrałem się i szedłem sobie moją ulubioną drogą, bo znaną na pamięć. Jest to droga na przystanek, skąd wyjeżdżam do szkoły. Jak już zaszedłem do miejsca docelowego, szedłem dalej, na przystanku na przeciwko zauważyłem, że jakiś facet leży na ziemi, obok niego stała, a raczej chodziła w kółko przestraszona dziewczyna, jak się później okazało rok młodsza ode mnie. Na przystanku około 8 osób, w tym starsza pani, która widząc faceta powiedziała tylko "zostawcie go, pewnie pijany", cała reszta chyba wzięła sobie do serca nauki seniora, bo młodej dziewczyny proszącej o pomoc nikt nie słuchał. Pobiegłem w tamtą stronę, dziewczyna już podawała adres opisała mniej więcej co widzi, podała swoje imię i nazwisko i etc. Standardowy komunikat. Ja w między czasie starałem się nawiązać jakiś kontakt z mężczyzną. Nie reagował na moje komunikaty. Zacząłem sprawdzać, czy oddycha, oddycha, nie wiem dlaczego, ale postanowiłem sprawdzić puls, podciągnąłem rękaw i liczyłem impulsy z tętnicy u dłoni. Powiedziałem dziewczynie : "Dobra pomóż mi teraz rozplątać z jego lewej ręki te reklamówki". Zrobiliśmy to i ułożyliśmy faceta w pozycji tzw "bezpiecznej, bocznej, ustalonej". Facet zaczął po 4 minutach leżeniu na boku wymiotować. Patrzymy nerwowo na zegar, później na drogę, jedna strona, druga strona. Pogotowia dalej nie ma. Po następnych 2 minutach postanowiłem ponownie sprawdzić tętno. Wyraźnie słabsze. Dziewczyna powiedziała tym razem stanowczo:"Obracamy go na plecy, ja mu odchylę głowę, a Ty rozepniesz mu kurtkę, trzeba mu zrobić masaż serca". Spojrzałem na nią z przerażeniem, ale w jej oczach widziałem, że wie co robić. Pomyślałem sobie, cholera przecież na zajęciach z pierwszej pomocy ćwiczyłem na fantomie. Czas to wykorzystać! Rozpiąłem kurkę rozpiąłem koszulę, była jeszcze podkoszulka, podciągnąłem i zacząłem uciskać klatkę piersiową. Dziewczyna powiedziała "Oddechów nie zrobimy, bo jest zarzygany...", to już mówiła w lekkich łzach. Dobra, uciskam dalej, już nawet nie liczyłem tych ucisków, ale w sumie nasza akcja trwała 5 minut, wtedy przyjechało pogotowie. Kazali nam się odsunąć. Mierzyli tętno, chyba nic. Jeden spojrzał wymownie na drugiego, ten zaś przyniósł respirator,tamten wyższy znów na nas popatrzył i powiedział odsuńcie się jeszcze trochę. Czekają, słychać było sygnał, uderzenie, klatka piersiowa się uniosła gwałtownie do góry, patrzą na ekran, brak reakcji.
Załadowali ponownie, tym razem chyba z większą siłą, znów nic. Sprawdzają tętno, świecili latarką po oczach.
Nic...
Ten wyższy podchodzi do nas. Pyta się dziewczyny: "To Ty dzwoniłaś?", ona odpowiada, że "Tak, a ten chłopak mi pomógł jako jedyny". W tym momencie usłyszałem słowa, których nikomu nie życzę usłyszeć.
Pan doktor podał dziewczynie dłoń, później mnie popatrzył na nas i powiedział "Widziałem, że robiliście co mogliście, zrobiliście to dobrze, my też staraliśmy się jak mogliśmy, ale niestety ten człowiek nie żyje".
Zamurowało mnie, dziewczyna zaczęła płakać i chyba sama tego nie kontrolowała, ale rzuciła mi się na szyję mówiąc przez łzy "Dziękuję, że mi pomogłeś".
W tym tekście nie chodzi o to, że się przechwalam, ani nie chciałem i nie chcę robić z tego wydarzenia sensacji. Ale całej tej akcji towarzyszy niemiła atmosfera, czyli świadomość, że za Tobą na przystanku stoją ludzie, starsi, bardziej doświadczeni, którzy mogli zareagować, ale tego nie zrobili. Totalna znieczulica. Brak jakichkolwiek ludzkich uczuć. Wiem, może przesadzam, ale na prawdę nie przychodzi mi teraz, bezpośrednio po tym zdarzeniu nic innego na myśl. Starsza kobieta, która wypowiedziała tamte mądre słowa, że facet pewnie pijany, teraz tak jakby zaczęła poważnie myśleć. Doszedł do niej chyba fakt, że człowiek na prawdę potrzebował pomocy, ale dla niej już za późno, bo na ciało tego mężczyzny położono już znany mi wcześniej tylko z filmów czarny worek.
Nie bójmy się pomagać, i nie udawajmy, że uczenie na lekcjach przysposobienia obronnego, czy na godzinie wychowawczej jak się zachować podczas takich wydarzeń jest bezsensu. Bo wcale nie jest, ja to przeżyłem dzisiaj na własnej skórze. Jestem dumny z tego, że wiedziałem jak się zachować, ale przede wszystkim z tego, że miałem odwagę, że nic mnie nie hamowało. I jeszcze ten uścisk nieznanej mi dziewczyny, która była mi wdzięczna, te słowa lekarza, który powiedział, że dobrze wykonaliśmy robotę.
Ale świadomość tego, że na moich oczach umarł człowiek... Do teraz, chodź siedzę przed monitorem, piszę ten tekst widzę tego człowieka. Widzę jak bladnie, jak wyzionął ducha. W takich sytuacjach wyobraźnia przetwarza dopiero po jakimś czasie. Nikomu z Was tego nie życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz